POLSKA

POLSKA

Reklama

Logowanie

Poniżej możesz wyszukać interesujące Cię zdjęcia w galerii i dodać je do koszyka.


Wyszukiwanie rozszerzone





Nie pamiętasz hasła?
Nie pamiętasz nazwy użytkownika?
Nie masz jeszcze konta? Rejestracja

Obszar pobierania

Polecane strony

 

Błażej Krupa

 

RajdowyPuchar.pl

 

AutoSport Retro

Śmieszne historie

Śmieszne historie rajdowe

Pełną łychą pójść w maliny - rajdowy słownik

(COiD club 1 / 1996)

Rajdowy język

(WRC 148 / 2014)

(WRC 116 / maj 2011)

(WRC 116 / 2011)

Śmieszne historie rajdowe

Rok1976 listopad. Kończące sezon Kryterium Asów w okręgu krakowskim.Jakieś cztery stówki rajdu w nocy. Startuję z Jackiem Grocholskim Fiatem 125p. Na codzień taksówka.Rajd bardzo trudny , mgła deszcz i jazda w nocy. Ten rajd do dzisiaj pamięta Bogdan Wozowicz i Marek Oziębło. Szaleńcze dojazdówki z przeciętną ponad 100. Przed startem do OS Rajbrot (szutrowy) podchodzi do nas przyjaciel Tadek Betlej i mówi że padło mu auto. stoją zaraz za startem. Ponieważ zajęci byliśmy walką z sobą , szybka decyzja. Po starcie wskakujecie do auta i jedziemy razem do cywilizacji. Jak się rzekło tak się stało. Dalej podróżowała załoga w składzie Jacek Grocholski, Andrzej Lenczowski, Tadeusz Betlej, Tomek Stawowczyk. Na metach OS pod kocem z tyłu , w zaparowanym wnętrzu jakoś podążaliśmy do mety.Natomiast na Os-ach trzech pilotów na jednego biednego Jacka, to było za dużo. Za slynną studnią na Komornikach Jacek próbowal uciec z samochodu. Zatrzymaliśmy go i dotarliśmy do mety na 7 miejscu w generalce.Super przygoda , nie do powtórzenia , a nie jedyna w tym zestawie.
Śmieszne historie rajdowe
(Rajdowiec 12 / 2000)

(WRC 117 / czerwiec 2011)

(WRC 117 / 2011)

Śmieszne historie rajdowe

Po Astrze była chyba jakaś przerwa serwisowa i zaczynał się drugi etap rajdu. Jechaliśmy kawał drogi na północ za Wrocław na pierwszy oes, to był szuter nazwy nie pamiętam,ale może ktoś pamięta ,zaczynał sie w lewo do lasu z głównej drogi parę kilometrów przez las, a dalej jechało sie po groblach między stawami jak na Ochabach. Przed tym oesem na PKCu było trochę czasu i rozmawialiśmy z J Szerlą, który nie mógł ugryżć na asfaltach Tumalewicza (lub Brundze) nie ta pamięc-i strasznie był naładowany przed tym oesem albo teraz albo dupa. Litwin podjechał na nowych RC a poldek Janusza był na S8 i niestety na pierszych kilometrach tego oesu jeszcze w parti leśnej super guma S8 nie dała rady,dzwon był gruby,Janusz mocno poobijany Marek wylądował w szpitalu z potrzaskaną nogą. I tak to fabryka się starała by zapewnić najlepsze warunki startu swoim zawodnikom!
Śmieszne historie rajdowe

(WRC 118 / lipiec 2011)

(WRC 118 / 2011)

Rajd Koszyce 2010 :-) Najdroższy hotel w Koszycach,śpi tam sobie przyszły Mistrzowski zespół.Piękna recepcja,ogromny hall..a pośrodku wielka fontanna.Nowoczesna, jak wielka misa z granitu.I taka rozmowa koordynatora z Kajtem: Wiesz,jak na tym rajdzie wygramy Mistrzostwa to wskoczę do tej fontanny...A Kajto na to:OK :-) Rajd piękny,zakończony na 3cim miejscu ale dawało to nam Mistrzostwo Polski :-) Radość ogromna.Wieczorem wystawna kolacja, gratulacje i już jakieś tam bokiem dogadywania że zakład był.Ależ skąd!! No jak?? Ale po kolacji,wieczorkiem...bar otwarty :-) Jak już Państwo kelnerzy zamknęli bar,pani sprzątająca zmywała podłoge w restauracji a Państwo Dyrektorstwo poszli spać..i Kajto z Olą i Lappi też...tak sobie powoli wracaliśmy do windy to..z zaskoczenia jak Jacek Wszoła wskoczyłem do tej fontanny hahhaah..i jakies 150 litrów wody wypłynęło na ten wielki hall :-) Recepcjonista prawie wypadł z recepcji! Ochroniarz (przygotowany na bójkę,kradzież,awanturę prostytutek) ale nie na taki skok zwariował i uciekł :-) A my hyc do windy i do Kajetana do pokoju żeby mu dac tą mokrą koszulę :-) Nikt nie zdążył zrobic zdjęcia..chyba tylko Marta Jasiak ale jakieś tak rozmazane :-) Z opowieści wiem że jak przyszła Pani sprzątająca..lekko zdziwiona z akcji to Waldemar Doskocz ze stoickim spokojem tylko stwierdził: No..już ma Pani namoczone :-) Generalnie impreza trwała do rana a na dźwięk słowa: Spiska Hruska, Pekka ma do dziś złe wspomnienia :-) Pani zmywała hall do rana,a w 2011 przywitała mnie Pani Manager z prośba o nie korzystanie z fontanny :-)
Opowieści rajdowe

(WRC 119 / sierpień 2011)

(WRC 119 / 2011)

Wyjazdy na KDL-e to była możliwość pohandlowania.Było trochę śmiechu na granicach.
I te pytania celników : po co Panu 12 kierownic (małe sportowe kupowane w prywatnych sklepach motoryzacyjnych) ? my na to : Panie celniku po każdym odcinku dobrze jest wymienić kierownicę bo już jest strasznie wyślizgana... celnik ze zrozumieniem : aha... no jasne...   celnik :... a te cztery skrzynie biegów ?
my :... ooo się strasznie psują ,marna konstrukcja
celnik : ... no prawda marna ! Jechać !!!
Rajdowe opowieści

(Super Oes 9/2011)

(Super Oes 11/2011)

Rajd "Zlatnij Piascy" nie pamiętam roku (może 89) .Wyjazd całej ekipy KDL-owskiej i nasza z A.Koperem i K.Gęborysem. Rysio Adamek (Kraków) miał przepiękną serwisówkę pt. Żuk Blaszak z mechanikiem "Dziadek" na pokładzie.Dojechało to poczciwe urządzenie do Złotych Piasków ,ale w czasie imprezy dojeżdżając do drugiej pętli w Sliven się popsuło.Wynikł dramat ,ponieważ nie mogło tak być ,że w całej ekipie zabraknie jednego punktu serwisowego (wtedy wszyscy korzystali z usług wszystkich aut serwisowych będących w ekipie). Jakie było moje ,a w szczególności kibiców rajdowych zdziwienie jak rano na trasie dojazdowej ujrzeliśmy pędzącego rajdowego Poloneza gr.A (śp. Marka Sadowskiego) ,a na linie za nim Żuka którego holował na punkt serwisowy.Później takim ogniem szedł na start Os-u ,że chodził bokami na dojazdówce ,za co dostawał burzliwe owacje.

(Super Oes 11/2011)

(Super Oes 11/2011)

Wszystko nam się w 1987 roku układało. Kierowca w formie, pilot dyktował w tempo, serwisanci dawali radę, atmosfera lepsza niż w niejednej rodzinie. Nowy sezon zaczynaliśmy Zimowym Dolnośląskim. Zimowy był tylko z nazwy. Lało. Pierwszy oes Jaszkowa Dolna. Nr startowy 7. Przeklęta siekiera. Ładny kawał prostej, maleńka hopinka ale przy długiej skrzyni biegów to musiało być koło 200 km/godz. Nagle Golf odrywa się od zalanej deszczem smołówki i lecimy. Trzy baobaby ścięte na drugim metrze od korzeni. Pierwsze szczęście. Klatka, pasy, fotele - wszystko profi, bowiem auto było po Rajdzie Safari i ówczesnym mistrzu Świata. Teoretycznie wytrzymało. Z dziesięć dachów (kto by to liczył), leżymy kołami do góry (jeśli są).

Pytam Leszka wprost czy coś mu jest. Cisza. Cholerna cisza. Nie odzywa się, nie rusza. Ponieważ mnie "film życia" się jednak nie przewinął, to jestem pełen optymizmu. Ale dlaczego jest taka cisza i spokój. Zero kibiców bo na prostej i w deszczu nie stoją. Poruszył wreszcie swoim sumiastym wąsem. Ufff. Czy coś cie boli ? W zwolnionym tempie przesunął ręką w kierunku mostka. Po 15 minutach nadjechały 2 karetki. Jakoś nas odtransportowali do szpitala w Kłodzku i tam lekarzowi dyżurnemu oświadczyłem ambitnie, że nic mi nie jest. Pomagałem techniczce w zrobieniu licznych zdjęć rtg i już w ciemni dostrzegłem złamanie kompresyjne kręgu Th III. No to nie jest dobrze - pomyślałem. Będzie przerwa w jeżdżeniu. Zacząłem się czuć gorzej, wpadłem na kielicha do knajpy. Znieczulony dotarłem do domu. Zdejmuje spodnie a tu niespodzianka. Pełno krwi. Oba moje talerze biodrowe próbowały przejść przez skórę w wyniku zadziałania pasów bezpieczeństwa. Fioletowa klatka piersiowa była niczym. Jeszcze się trzymałem. Pojechałem do pracy, poprosiłem o rtg i ... ujrzałem 7 złamanych żeber. No to wtedy poczułem się chory na tyle, że przez 5 tygodni spałem na siedząco. Ale to nie koniec tej opowieści. Zadzwoniłem do brata Leszka zapytać o zdrowie (nie było jeszcze komórek). I tu jeszcze większe zdziwienie. Dowiedziałem się, że tylko obojczyk i takie tam stłuczenia. A kregosłup ? Jaki kregosłup ? - zapytał braciszek. Przecież na własne oczy widziałem złamanie ! I na szczęście zrobiono ponownie rtg gdzie się okazało, że również czwarty piersiowy jest złamany. Na nieszczęście wsadzili Orskiego na pół roku w gorset gipsowy. Razem pojechaliśmy dopiero we wrześniu. W miejscu wypadku pojawiła się kapliczka. "A jeśli już do Ciebie należę to proszę strzeż mnie".

(WRC 39 / 2004)

(WRC 39 / 2004)

(WRC 39 / 2004)

(WRC 39 / 2004)

Opowieść związana z rajdem Elmot. Startowałem z Jankiem Kościuszko był to okres benzyny na kartki tak że opisywanie os było nieco utrudnione ale przejechanie odcinków jeszcze raz bardzo kusiło. W hotelu spotkaliśmy naszych dobrych znajomych którzy też startowali w rajdzie ale jako załoga resortu sił porządkowych (pamiętacie był taki okres gdy startowało kilka załóg w radiowozach) nasi koledzy Piotrek Wróbel i Andrzej Slimak bardzo byli uczynni i na swoje nieszczęście pożyczyli nam taki radiowóz byśmy mogli zrobić opis,ale gdzie tam opis wszystko na bok bo drugi raz taka gratka nam sie nie trafi. Pierwsza była restauracja niedaleko Sokolca do której to wparowaliśmy stawiając radiowóz przed wejściem żeby wszyscy widzieli i zaczęło się. Janek do kelnerki jest kierownik! Wystraszona kelnerka odpowiada nie ma. To jak przyjdzie ma czekać na nas bo z nami pojedzie, a za co to on wie najlepiej,około godzinę później jechaliśmy koło tej knajpy wisiał napis restauracja nie czynna do odwołania z powodu awarii trzonu kuchennego. Ale nam było mało, jadąc oesami do Świdnicy każe auto wyprzedzaliśmy na kogutach i sygnałach, tak można trenować ! W Świdnicy Janek zatrzymał sie przy przystanku MPK i przez okno mówi do ludzi tam czekających na autobus- co to za zgromadzenie co to za rozruchy ROZEJŚĆ SIE NATYCHMIAST w ciągu dziesięciu sekund na przystanku było pusto. Dzisiaj jest mi trochę głupio jak to sobie przypomnę, ale wtedy nie było lepszej zabawy. Wracając do Wałbrzycha rozmawialiśmy że to fajna zabawa, ale panienek to na to auto na pewno nie poderwiemy, a Janek mówi nie prawda patrz i ucz się. Podjechał do chodnika na którym stało kilka dziewcząt złapał do ręki mikrofon od szczekaczki i mówi -Pani i Pani dokumenty i do radiowozu, i mówi patrz jak idą a mówisz że się nie da .Oddaliśmy kolegom auto i chyba dopiero dzisiaj jak to przeczytają to dopiero dowiedzą się prawdy. Sorry chłopaki
W 1985 r. miałem egzotyczną przygodę w Rumunii. Pojechaliśmy w rejon delty Dunaju aby reprezentować Polskę we wciąż jeszcze rządzonej twardą ręką Nicolae Ceasescu, socjalistycznej Rumunii. Pojechałem z wielką przyjemnością, bowiem chciałem przypomnieć sobie sentymentalne podróże wakacyjne z lat szczenięcych. To tam właśnie nad Morzem Czarnym usłyszałem od kilkunastolatniej Carli: "Eu te iubesc", co domyślni przetłumaczą na "Ja cię kocham". A ponieważ miałem wrodzoną łatwośc do nauki języków, więc po kilku wojażach porozumiewałem się po rumuńsku bez większego trudu.
A cóż to ma wspólnego z rajdami ? A właśnie ma.
Była ciemna noc rozświetlona gwiazdami. Wg mapy mieliśmy niewiele kilometrów do naszej bazy w Braili. Niestety, mapa była zbyt optymistyczna.
Asfalt skończył się gwałtownie zaś pomiędzy mokradłami i zaroślami w światłach naszych halogenów widzieliśmy jedynie gliniaste koleiny. Traktorem może byś
my dali radę. Fiatem 125p ? Mowy nie było ! Słuchalismy więc kumkania żab, śpiewu licznych ptaków i zastanawialiśmy się nad planem B. Nagle z ciemności wyłonił się jakiś miejscowy rowerzysta. Uff. No to teraz popiszę się przed Wojtkiem Baranowskim moją znajomością rumuńskiego - pomyślałem. Otwieram szybę i wrzeszczę mniej więcej tak:
Stai ! Care drum duce la Braila ? (Stój, którędy do Braili ?) A tu nagle nasza nadzieja odrzuca rower w krzaki, sam wskakuje w wysokie zielska i tyle sie dowiedzieliśmy. Jakiż mnie wtedy wstyd ogarnął. Co ja mu takiego powiedziałem, że sp...ł w szuwary ? Odpaliliśmy halogeny i wszystko się wyjaśniło. Do roweru doczepiony był spory baniak prawdopodobnie z jakimś samogonem. W tamtych czasach groził naszemu kolarzowi bardzo surowy wyrok. Chyba wziął nas za milicję....
Dyplom z "primul locatul" wciąż mi przypomina o "tamtej" epoce.
Tę historie znam tylko z opowiadania. Rajd Warszawski w przerwie po zakończeniu dnia ekipa Suzuki chciała zjeść obiad w hotelu w którym mieszkali tj.Hotel Sunset koło Mławy. Niestety okazało sie że sala jest wynajęta na wesele i ekipa była zmuszona przycupnąć na tarasie przy wejściu do resauracji żeby cokolwiek zjeść. Czekając na obiad przyglądali sie orszakowi weselnemu który właśnie podjechał pod wejście i pan młody starym zwyczajem chcąc przenieść panią młodą przez próg restauracji musiał przejść koło złych i głodnych rajdowców, wtedy usłyszał.. zanieś ją do jedenastki - powiedział Rafał C. patrząc na numer swojego pokoju na kluczu hotelowym. I już było fajnie!
Numerologia w sporcie samochodowym.

Numerologia w sporcie samochodowym
Numerologia w sporcie samochodowym
Numerologia w sporcie samochodowym
Numerologia w sporcie samochodowym
(WRC 149 / 2014)

Grzegorz Kozera
Historia z tzw. "niemożliwych", ale jak się chce to się da!

Rajd Kormoran 1994 ? Piotrek Świeboda czekał na samochód - nowego Opla Astrę do klasy N-3, ale się nie doczekał bo gdzieś auto utknęło na granicy czy "coś". Było już po treningach, dzień BK - wtedy Badanie Techniczne. Nie było rajdówki, więc wymyślili, że pojadą w takim razie treningowym Oplem Kadettem. Wjeżdża "rajdówka" na badanie: komisarze sprawdzają po kolei samochód i nagle jeden z nich: Panowie ! ale ten samochód nie ma klatki bezpieczeństwa !!?? na to MECHANIK: no nie ma, ale na rano będzie ! ;-) i faktycznie - cała noc spawania (NA PARKINGU PRZED HOTELEM STADION) i na rano była - wygrali wtedy z Maliną Wiechowską klasę N-3 ;-) ...niestety nie byłem, ale znam historię z opowieści ;-)
O rajdowych kierowcach
(WRC 149 / 2014)

Barbara Stępkowska.

Wiktor Polak, zwany Gazdą był nie tylko widowiskowym, ale i bardzo dobrym kierowcą. No i wesoło w jego towarzystwie było zwykle. Pamiętam taki motyw: przed startem do jakiegoś OS-u było parę minut i Gazda wysiadł z samochodu. Otoczyli go kibice, jakiś dziennikarz nawet był no i zaczęła się rozmowa typu: panie Wiktorze, świetne czasy ble, ble, ble. Gazda zdjął okulary, położył na masce Talbota i się produkuje, W końcu mówi, sorry już czas wsiadać i zaczyna intensywnie macać po masce, udając, że okularów szuka. Ktoś z kibiców nie wytrzymał i mówi: Jeeezu, jak pan może tak szybko jechać, jak pan prawie nic nie widzi. Na to Wiktor - no i całe szczęście, że nie widzę - jakbym widział to pewnie bym się bał tak zap...ć :D

Olimpijski paradoks

(WRC 150 / 2014)

Śmieszne historie

(WRC 155 / 2014)

Śmieszne historie rajdowe

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

Śmieszne historie rajdowe.

(Anegdoty z oesów)

Śmieszne historie rajdowe.

(WRC 156 / 2014)

Śmieszne historie

(WRC 153 . 2014)

Śmieszne historie

(WRC 154 / 2014)

Copyright © 2012-2018 KWA-KWA.pl - Rajdy i Wyścigi.
Wszystkie prawa zastrzeżone.

Marek Kaczmarek
tel. 606 169 768
e-mail: kwa.kwa@op.pl